Czy ma pan czas na coś innego niż rozgryzanie utworów?
- Staram się znaleźć trochę na czytanie. Ostatnio przeżyłem fascynację Agathą Christie. Szarady, tajemnica, ale też dystans i przymrużenie oka - bardzo mi się to w niej podoba.
A przymrużenie oka w Chopinie, w ogóle w muzyce poważnej, jest możliwe?
- Wręcz konieczne. Przecież on sporo żartował. W Polonezie fis-moll może nie, ale miał dystans do świata. Jego muzyka brzmi bardzo naturalnie, potoczyście, dlatego mówi się często, żeby go grać tak, jakby się śpiewało.
Jest coś aktorskiego w zawodzie muzyka. Na ile domyślanie się emocji i poglądów kompozytora zawartych w muzyce jest ważne?
- Dzieło wyznacza tylko pewne ramy, choć mówi coś o kompozytorze, o jego myśleniu. Muzyka jest logiczna, ale bez uczuć nie ma muzyki. Myślę, że większość twórców nie uważa swoich dzieł za skończone i że jak postawili dwie kreski w ostatnim takcie utworu, to wcale go to nie kończy, tylko dopiero zaczyna.