Tajwańscy studenci znowu wyszli na ulicę w proteście przeciwko prochińskiej polityce rządzącej wyspą partii Kuomintang. Tym razem demonstracje dotyczą zmian w programie nauczania, który według uczniów zbyt skupia się na Chinach. W odpowiedzi władza stosuje represje wobec protestującej młodzieży, co doprowadziło już do samobójczej śmierci jednego z uczestników demonstracji.
Hanna Shen
korespondencja z Tajpej
Kampania przeciwko reformie edukacji na Tajwanie zorganizowana przez organizację Północnotajwański Sojusz przeciwko Zmianom w Curriculum rozpoczęła się już na początku 2014 r., ale przybrała na sile w ostatnich miesiącach, ponieważ nowy program ma obowiązywać od 1 sierpnia br. Brak przejrzystości w pracach nad zmianami w programie nauczania, sinizacja szkolnego curriculum, próby wybielania autorytarnych rządów Czang Kaj-szeka na Tajwanie (okresu tzw. Białego Terroru, czyli stanu wojennego, który obowiązywał od 1949 do 1987 r.) i przekształcania faktów, np. sugerowanie, że w okresie panowania chińskiej dynastii Ming (1368–1644) Tajwan był częścią Chin – to główne zarzuty, jakie ministerstwu edukacji stawia młodzież. Studenci wykazują także, że osoby wybrane przez ministra edukacji do prac nad programem mają silne prochińskie poglądy. I tak na przykład Wang Hsiao-po, profesor języka i filozofii chińskiej na uniwersytecie Shin Xin w Tajpej, jest jednocześnie wiceprzewodniczącym organizacji Sojuszu na rzecz Zjednoczenia z Chinami. Młodzież zarzuca również władzy, że całemu procesowi pracy nad nowym programem brakuje transparentności. Mimo że minister edukacji Wu Se-hua zgodził się na spotkania ze studentami, to albo nie pojawiał się na nich, wysyłając innych urzędników, albo je odwoływał.
W czwartek wieczorem protestujący studenci najpierw wtargnęli na plac przed tajwańskim parlamentem, a potem rozpoczęli okupację terenu przed ministerstwem edukacji. Była to reakcja na wiadomość, że jeden ze studentów zatrzymany 23 lipca w czasie demonstracji na terenie ministerstwa edukacji popełnił samobójstwo