Nie. Nie wydaje mi się, żeby nam groziło coś takiego.
Kilku pana rodaków występuje w tym sezonie w zespołach PlusLigi, m.in. w Skrze, Resovii i Zaksie. Ale chyba najbardziej będzie pan trzymał kciuki za AZS Politechnikę Warszawską, której zawodnikiem jest pana kolega z czasów gry w reprezentacji Guillaume Samica...
Chyba tak właśnie będzie. Graliśmy przez wiele lat razem, to świetny facet. Mogę go nazwać moim przyjacielem. Mieliśmy wiele dobrych momentów razem. Trudno mi przywołać jakąś szczególną historię z boiska czy wspomnienie z nim związane, szczególnie, że te najśmieszniejsze lepiej, aby zostały tylko między nami.
Patrząc na niego nie żałuje pan, że zakończył już karierę zawodniczą?
Za wcześnie? Nie, absolutnie. Gdy zakończyłem karierę, to żona powiedziała "w końcu to zrobiłeś". Ale moje ciało też się już tego dopominało, choć serce i głowa jeszcze chciałyby grać. Miałem świetną karierę, jestem bardzo zadowolony i to wystarczy. Teraz mam inną pracę, niczego nie żałuję. Jestem bardzo szczęśliwy zarówno z tego, co zrobiłem jako zawodnik, jak i z tego, co mam robić jako trener.
Za panem dwa lata w roli szkoleniowca biało-czerwonych. Porównując życia zawodnika i trenera, to w której roli miał pan mnie kłopotów, kiedy było spokojniej?
Chyba zawodnikowi jest łatwiej. Jako trener staje się przed wieloma wyborami, jest dużo stresu, odpowiedzialność, więcej pracy i mniej wolnego czasu. Dla rodziny, bliskich nie jest to czasem łatwe, ale taki był nasz wybór.