Który trener kazał zawodnikom przykładać do nogi meteoryt? Jaka gwiazda jest testem dla bramkarzy w Japonii? Jak wygląda balowanie w Kraju Kwitnącej Wiśni i z czym można tam pomylić kierunkowskaz? Kto opowiada o imprezach z Terrym i Ferdinandem, a gdzie można stracić portfel? Jakiego tematu nie można poruszyć w rozmowie z Japończykami i gdzie trzeba zakładać worek na głowę? O tym, a także o wielu innych ciekawych historiach opowiedział w cyklu „Casual Friday” Krzysztof Kamiński, bramkarz Jubilo Iwata, które niedawno awansowało do japońskiej Ekstraklasy.
Jak było w ambasadzie?
Dostałem zaproszenie na spotkanie z ambasadorem Japonii, więc pojechałem porozmawiać. Fajnie było poznać jego spojrzenie na Polskę z perspektywy Japończyka żyjącego u nas. Chciał też poznać moje przemyślenia po roku w Iwacie. Zupełnie inna mentalność. Styl życia też. Po przyjeździe miałem problem z przestawieniem się. Wychodząc na ulicę, nie wiedziałem, czy budynek obok to sklep, czy fryzjer. Dezorientacja. Początkowo wszędzie prowadzili mnie za rękę, ale z czasem wszystko się unormowało. Japończykom w Polsce podoba się natomiast kuchnia, ale to działa w obie strony. Nie mogę się aż doczekać świąt, żeby odświeżyć sobie smak żurku czy schabowego. Przez cały rok surowa ryba.
Ostatnio jest moda na zdrowe diety. Siłą rzeczy się wpasowałeś.
Kuchnia japońska należy do najzdrowszych. Widać po samej średniej wieku w lidze. Goście mają 35-36 lat i grają pierwsze skrzypce. 37-letni Shunsuke Nakamura to jedna z największych gwiazd. Mają tu skłonność do dodawania piłkarzom super mocy rodem z anime i słyszy się, że facet połamał palce bramkarzowi. Potem mówią, że to niemożliwe, ale facet faktycznie ładuje z 30-40 metrów. Technika i siła. Wszyscy twierdzą, że Nakamura to najlepszy test dla bramkarza, ale nie tylko on bryluje w takim wieku. Matsui od nas też jest świetnie zakonserwowany. W Polsce nie był tytanem biegania, ale dawał przegląd pola i kreatywność. Na małej przestrzeni widział więcej. W Europie to bramkarze są wieloletni, a w Japonii rozkłada się to na wszystkie pozycje. O, albo Komano, który był z Matsuim na mundialu w RPA. Jest znany w Japonii, bo przestrzelił najważniejszego karnego w karierze i reprezentacja odpadła z mistrzostw. Ale wiesz – dla mnie takie dinozaury to żadna nowość. Przyszedłem przecież z Ruchu, więc ta średnia nawet spadła!
30-latkowie to jeszcze nic. W Yokohamie FC dalej gra 48-letni Kazuyoshi Miura. To dopiero ewenement.
Bajka o Tsubasie to historia jego życia. Z tego, co mówią zawodnicy – bo sam przecież nie przeczytam w gazecie – trenerzy chyba nawet nie chcą na niego stawiać, ale to taka legenda, że kluby i sponsorzy naciskają na przedłużanie kontraktów. Zdrowotnie wygląda dobrze, nie łapie kontuzji, ale wiesz, co jest najlepsze? Gość baluje! Pytam chłopaków, na czym bazuje. Przecież musi się świetnie prowadzić. A oni: „no tak, ale trening to trening. W czym rzecz?”. W Ruchu niektórzy mówili, że coś ich ciągnie, to słyszeli: „okej, znasz organizm, to wypocznij”. W Japonii wręcz przeciwnie. Każdy robi to samo. Jest nawet zwyczaj, żeby zostać te 30-40 minut po treningu.
Na czym polega balowanie w Japonii?
Nie na tym, że się pije do upadłego czy kogoś wynoszą z rynku. Po prostu ktoś może posiedzieć do późna, popić, ale wrócić o własnych siłach. Możesz mieszkać w Osace, Kioto czy Fukuoce, ale wszystkich ciągnie do Tokio. Tam się dzieje najwięcej, a dojazd jest dogodny. Z najdalszego końca wyspy pociąg dojedzie w 4-5 godzin. Ogólnie technologia jest bardziej zaawansowana. Może nie ma jakichś kolosalnych różnic, ale w Polsce podgrzewany klozet wyda się fanaberią, a w Japonii to norma. Albo ten dystans ludzi. Nie to, że się boją, ale gdy o coś pytasz, to odpowiedzą: „tak” lub „nie” i to wszystko. W dialog nie wejdą.
Edi Andradina opowiadał mi, że zdarzyło się, że kogoś przypadkowo szturchnął na ulicy i…
… i oni sami go przepraszali.
Dokładnie.
Non stop przepraszam i przepraszam. Na każdym kroku. Nawet gdy nic się nie dzieje, słyszysz ciągle te słowa. Ktoś zapyta o godzinę, ale przeprosi, że zadał pytanie. Nie możesz czegoś znaleźć w sklepie, to cię przeproszą, że nie położyli tego inaczej. W Tokio dogadasz się bez problemu po angielsku, ale Iwata to mniejsza miejscowość. Takie countryside. Wiele starszych osób, ale nawet u młodych słabo z językami obcymi. Pytałem nawet na początku o jazdę samochodem – bo w dużych miastach masz znaki w dwóch językach, ale jak będę jeździł po mniejszych? Okazało się, że nie ma problemu. Musiałem tylko zdać egzamin potwierdzający umiejętność jazdy. Gdybym nie miał prawka, byłby problem, bo egzamin jest dużo trudniejszy niż u nas. Przejechałem się tylko po placu manewrowym, takiej imitacji miasteczka. Szlabany, parkingi. Wziąłem jednak kilka lekcji, bo kierunkowskaz jest po drugiej stronie i zdarzało się włączyć wycieraczki. Albo jadę z bratem i jego żoną do Tokio, rozglądam się, bo nie wiem, gdzie jechać, nie zauważyłem czerwonego światła i natychmiast wyskoczył gość zza rogu. Dame, dame! Nie wolno! Ale zobaczył z tyłu trzech obcokrajowców i nas puścił.
12469797_10203944137604061_160295923_o
Proste pytanie – na ile radzisz sobie z normalnym życiem?
Japonia to jedno z fajniejszych miejsc do życia. Nie jest tak, że wracam z treningu i czekam na następny. Jest tyle miejsc do zobaczenia, tyle rzeczy do spróbowania… Obrzędy, religia. Można się zamknąć w domu, odpalić PlayStation lub seriale, ale wachlarz możliwości jest ogromny. Wolę to chłonąć. Po przyjeździe sami od razu pytali o Lewandowskiego i Szczęsnego. Znacie się? Jesteście kolegami? Teraz mają otworzyć bezpośrednie połączenie Polski z Japonią, ale Japończycy przy podróżach patrzą przede wszystkim na bezpieczeństwo. Ciągle słyszą, że w Europie zamachy i wyrabiają sobie zdanie. Pamiętam, że przed sezonem mówiło się o wyjeździe na obóz do Turcji, ale – widząc, co się dzieje – wycofali się. Komfort przede wszystkim. Nawet w banalnych sprawach – idą na zakupy, wkładają duże portfele do tylnej kieszeni, wystaje trzy czwarte, wchodzą do sklepu, wrzucają do koszyka i robią zakupy. Sam się przyzwyczaiłem, teraz wracam, wchodzę po warzywa do Auchan i dziesięć minut później: kurwa, gdzie portfel? Na szczęście udało się zablokować karty.
Jak wygląda twój normalny dzień w Japonii? Różni się czymś od Polski?
O dziesiątej zwykle mamy trening. Można wpaść 15 minut wcześniej, ale są też tacy, którzy wpadają o siódmej prosto z łóżka i jedzą śniadanie w klubie. Mamy jednego „księcia Iwaty”, który lubi poimprezować. Przyjeżdża najpóźniej, potem się szybko uczesze, przebierze i gotowy.
Zauważyłem, że w Japonii nie ma problemu, żeby mówić o imprezach – naprawdę tam każdy wychodzi z założenia, że wszystko jest dla ludzi?
Jeżeli widzą, że się starasz i nie przestoisz meczu, to nie ma najmniejszego problemu. Sam się zdziwiłem, gdy gość w wywiadzie powiedział, że pali i pije. Jest singlem, to może i nikt nie będzie miał pretensji. Wiedziałem, że gość ma takie podejście, ale że przyzna to tak open do kamery?! Nie ma w Japonii takiego ciśnienia jak w Polsce. W Ekstraklasie kibice robią świetną atmosferę, ale przegrasz drugi-trzeci i mecz i zaczyna się gorąco. W Japonii wygrasz, jesteś fajny, przegrasz – tak samo. Kiedy nie mogliśmy wygrać czterech meczów u siebie i zaczęły się gwizdy, to chłopaki patrzyli po sobie: o co im chodzi?
Doczekałeś się przyśpiewki na swoją cześć. Złapałeś od razu, o co chodzi?
Po treningach kibice ustawiają się pod linią boczną i mamy obowiązek przejść, zrobić zdjęcie i pogadać. Zaczepia mnie gość i puszcza na telefonie, jak w trójkę z kolegami coś śpiewa. Wydawało mi się, że po japońsku, więc mówię: „fajnie, fajnie, super”. Zbiliśmy piątkę, dałem podpis i poszedłem do bazy. A potem słyszę to na meczu! Wszyscy śpiewają: „Kamiński, idź do niego!”. Potem mi powiedzieli, że puścili do translatora „let’s go, Kamiński” i wyszło coś takiego. Ale to jest fajne! Oni naprawdę się starają, choć czasem wychodzą straszne kwiatki. Nawet listy piszą do mnie po polsku, a potem czytam i nie wiem, o co chodzi. Składnia japońskiego jest zupełnie inna i translator czasem nie złapie. O, albo nie ma bramkarza, tylko coś w stylu stróża. Słowa bardzo nacechowane emocjonalnie. Podchodzi dziennikarz po treningu i pyta: jakich supermocy chcesz użyć w następnym meczu?
To wpływ mangi, anime i tych wszystkich kreskówek typu Dragon Ball?
Chyba tak. Wpadło mi do głowy, że jeżeli mój brat będzie dobrze grał, to będę czerpał z tego energię i będziemy się wzajemnie nakręcać. Co innego miałem powiedzieć? Dużo jest tego Dragon Balla. U nas oglądają to w podstawówce, może w gimnazjum, a tu cały przekrój społeczeństwa. Siedziałem raz ze starszym małżeństwem. Brazylijczyk i Japonka. Z ciekawości zapytałem, czy znają tę bajkę. Tak się ożywili, jakbym poruszył niesamowicie emocjonujący temat i zaczęli wypytywać o kolejne! Z kolei o Yakuzie nic nie powiedzą. Gdy zapytasz o mafię, nawet żartobliwie, to nie wiedzą, o co chodzi. Nikt nic nie wie. Lepiej nie mówić. Sam jednak żadnego niebezpieczeństwa nie odczułem. Nawet gdy Natalia szła do sklepu po 23, bo zabrakło cukru, to nie było problemu.
12470844_10203944136964045_299634711_o
A trzęsienia ziemi?
Przeżyłem, ale w Chorzowie! Mówiąc serio – pamiętam te tąpnięcia i ciekaw jestem różnicy. Kiedy było trzęsienie w mojej okolicy, akurat graliśmy na wyjeździe. Widziałem tylko w wiadomościach, że asfalt pękał i lampy się bujały.
W jakich warunkach mieszkasz? Klub dał ci mieszkanie?
Miałem