Błąd czy nie, ale nie chciało nam się stać w półtoragodzinnej kolejce, więc daliśmy sobie spokój z wjazdem. To wersja oficjalna. Między nami dodam, że w nocy ziemia drżała z siłą ca. 6 stopni, a że z okien hostelu widać było TST, to obraz kiwającego się kolosa, nie napawał optymizmem i średnio podobało mi się wjeżdżanie na górę. Dzięki kolejkom, udało mi się następnego dnia wyjść przed Yui z twarzą, zrzucając wszystko na "wasted time". Może trzeba było wjechać? Może ...następnym razem.