mazurki?
- Opowieścią o tańcu, która ma różną perspektywę w zależności od momentu powstania. Im późniejsze mazurki, tym mniej tańców, więcej opowieści, a jest nią wspomnienie o tym, że ktoś tańczył, ktoś gdzieś śpiewał, a on, kompozytor, i ja - wykonawca - wraz z nim patrzymy na to z oddali jak na jakiś pejzaż, na śpiewy polskie.
Czy znajomość historii Polski jest istotna dla interpretatorów jego muzyki?
- Chopin, jak każdy wielki twórca, jest uniwersalny. Ja nie skupiam się tylko na jednym aspekcie. Studiuję nuty, czytam o epoce, o tradycjach wykonawczych, zgłębiam jego życiorys, rozmawiam z ludźmi o tej muzyce, mam w sobie filtr, który pomaga mi gromadzić te informacje i układać je w całość. I z tego wychodzi jakaś moja jakość.
Kiedy zapadła decyzja o przystąpieniu do Konkursu?
- Profesor Wojtas zaproponował mi to trzy lata temu. Zawahałem się wtedy, powiedziałem, że nie chciałbym przez najbliższe parę lat robić nic innego, tylko grać Chopina, bo trzeba się rozwijać we wszystkich kierunkach, żeby być lepszym pianistą. Sonata h-moll była jednym z pierwszych utworów, do których się zabrałem, bo wiedziałem, że wymaga ona najwięcej pracy, że musi dojrzeć, uleżeć się.